Kaliskie wandrowczyki
Wandrowczykami nazywają na Kociewiu obieżyświatów, podróżników.
W każdym roku Gminne Koło PZERiI w Kaliskach organizuje wycieczki. Tym razem wybraliśmy się do Szymbarka i Sierakowic. Co prawda w Szymbarku byliśmy już kilkakrotnie, ale w grupie zawsze raźniej, a i świat co dzień inny.
Na naszej trasie z Kalisk pojawił się Szymbark. Ten sam sprzed lat, a jakże inny. Wśród checz kaszubskich, tych większych przeznaczonych na hotele i tych mniejszych, stoi chatka do góry nogami. Jak tam wejść, kiedy już na progu czuje się niezwykłą siłę? Już w drzwiach kręci się w głowie. Niejeden z nas przekroczył próg i wnet się cofnął. Ci odważniejsi pchani ciekawością, zniknęli we wnętrzu trzymając się, jak się u nas mówi, rękamy i nogamy. Kiedy pokonaliśmy parter, na piętro szło się już łatwiej. Może to poręcze schodów sprawiły, że czuliśmy się bezpieczniejsi? Opanowaliśmy zawrót głowy i spojrzeliśmy prosto w twarz naszego papieża, który spoglądał na nas z obrazu i uśmiechał się patrząc przez palce jak przez lornetkę. Przysiedliśmy na chwilę na ławeczce przy stole, na którym stały szklaneczki do połowy napełnione wodą. Co za zjawisko? Stoją skośnie, jakby miały za chwilę się zsunąć, a woda wylać, ale nic z tego! Stoją, jakby czekały na spragnionego wędrowca. Chociaż tu złapaliśmy równowagę i zebraliśmy siły, by przy pomocy Iiny schodami zejść na dół. Dziwne było to uczucie. Kto to wymyślił?!
Skoro jesteśmy na Kaszubach u naszych sąsiadów, postanowiliśmy zwiedzić Sierakowice. Wielu z nas było tam po raz pierwszy. To piękna wieś gminna. Już na pierwszy rzut oka widać, że mieszkańcy są zamożni. To stąd pochodził autor ołtarza, który stanął w Pelplinie 6 VI 1999 roku. Po papieskiej pielgrzymce część została przeniesiona do Sierakowic, skąd pochodził artysta konstruktor. Na wodzie stoi stół ołtarzowy, a nad nim sieć rybacka unoszona przez dwa ptaki. Wszystko to otoczone jest pięknym zadbanym parkiem, w którym trawa i kwiaty są automatycznie nawadniane.
Po zwiedzeniu tego urokliwego zakątka ruszyliśmy w dalszą drogę. Ponieważ nie bardzo nam się spieszyło, zatrzymaliśmy się w Starej Kiszewie w pięknej restauracji Wrota Kaszub. Tutaj daliśmy upust rozkoszom podniebienia. Napiliśmy się soków, zjedliśmy pyszne desery i ruszyliśmy w dalszą drogę.
Teraz z utęsknieniem czekamy na dalsze nasze wandrowanie w przyszłym roku. Ciekawe co też wymyślą nasze władze emeryckie, bo dotąd to wszystko było na „szóstkę”.