Accessibility
UE

Kociewsko-toruńska niedziela za nami.

Już na długo przed świątecznym samym południem zjechali się do toruńskiego Muzeum Etnograficznego Kociewiacy z całego swojego regionu. Rozstawili się po całym gościnnym skansenie przyjaciele od Trąbek Wielkich po południowy kociewski kraniec, od brzegu Wisły po skraj Borów Tucholskich.

Wszyscy od 12 godziny zagrali w zgrany sposób swój hejnał smaków, dźwięków i ludowych kolorów. Koła Gospodyń Wiejskich oraz pojedynczy wystawcy produktów regionalnych od samego początku rozsiewali po Toruniu wabiąca woń niezwykłych potraw na ciepło i na zimno, na słodko i na ostro - a jeszcze większy ogień do zabawy rozpalały uświęcone tradycją nalewki.

Zresztą chęci do poswawolenia nie brakowało nikomu od samego początku. Torunianie i turyści ruszyli szturmem, gdy tylko pojawił muzealny kasjer z biletami. Punktualnie Festyn Rodzinny „Kociewskie Uciechy” rozpoczęła pani Maria Pokrzywnicka, która wspólnie z Lokalną Organizacją Turystyczną KOCIEWIE byli inicjatorami, koordynatorami i do ostatniej przedwieczornej chwili dobrymi duchami całego przedsięwzięcia. Swoją obecnością wydarzenie uświetnili też samorządowi włodarze – Prezydent Starogardu Gdańskiego Edmund Stachowicz i Kazimierz Chyła, wicestarosta tamtejszego Powiatu.

A potem już się działo – na scenę wskoczyła w tanecznym pląsie i roznoszącym się po całej okolicy zaśpiewie grupa „Kociewie” ze Starogardu Gdańskiego. Mirosława Muller i jej bliscy rozgrzali do czerwoności i okrasili szerokimi uśmiechami twarze widzów oraz słuchaczy – tak, aż ku zdumieniu obecnych, którzy widzieli to po raz pierwszy, zatańczył nawet skansenowi wiatrak… toruńskie muzeum dotrzymało słowa zapowiadając w zaproszeniach coś takiego ! Ten sam beztroski i żwawy rytm zabawy podtrzymały „Modraki” z Pelplina i „Piaseckie Kociewiaki”.

Gdy przyszła pora na chwilę oddechu, można było przystanąć przy kociewskiej chacie ze Skórzenna, wysłuchać opowieści o dawnym Kociewiu, jego mieszkańcach i ich życiu.

A potem od nowa frywolne przyśpiewki, podrygi do ludowych skeczy, opowiastek i legend.

Chwilę zadumy sprowadzały nad głowy odwiedzających imprezę, przechadzające się w habitach cysterki zapraszające do Pelplina na Jarmark, który już za niespełna trzy tygodnie.

Oprócz wspomnień emocjonalnych i smakowych wszyscy mogli na zawsze namacalnie zapamiętać Kociewie – a to poprzez całe mnóstwo folderów i ulotek reklamowych, wydawnictw, pamiątek oraz cudów ludowego rękodzieła.

Ostatni dzień lata należał w Toruniu do Kociewia, które (parafrazując tegoroczny slogan reklamowy piernikowego grodu) PORUSZYŁO goszczącym je miastem.

- Mamy nadzieję, że wiele z osób, do których przyjechaliśmy, kolejnego lata odwiedzi nas w naszych kociewskich progach. A właściwie czemu by mieli czekać prawie cały rok ?! My czekamy na niż już od pierwszego dzwonka, który zabrzmiał rankiem dzień po niedzielnym festynie – powiedział Dyrektor Lokalnej Organizacji Turystycznej KOCIEWIE Piotr Kończewski.